AVE
Reżyseria
Konstantin Bojanov, Bułgaria/ Francja 2011, 86 min.
Warszawski
Festiwal Filmowy
– Nagroda FIPRESCI
już 15 czerwca w kinach.
Antykino
drogi
„Avé” to kino drogi docenione na Warszawskim Festiwalu Filmowym, które kinem drogi tak naprawdę nie jest. Kamen i Avé, dwoje nastolatków wyraźnie zagubionych we współczesnym świecie, wspólnie podróżuje autostopem przez Bułgarię. On jedzie na pogrzeb przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Ona chce odwiedzić chorą na raka babcię. Tak przynajmniej twierdzi. Poznają się przypadkowo, jednak dość szybko dziewczyna okazuje się dość uciążliwą towarzyszką podróży, a jej historia – czy wręcz przyjmowana tożsamość – zmienia się wraz z każdym kolejnym kierowcą i przemierzanymi kilometrami. Za oknami przelatują smutne bułgarskie krajobrazy. Bohaterowie gapią się w dal w milczeniu. Nie otwierają się ani przed sobą, ani przed widzami. Na zmianę przyciągają się i odpychają, nie pozwalają się za bardzo do siebie zbliżyć. Trudno powiedzieć też, czy zachodzi w nich jakaś wewnętrzna przemiana. Właściwie nic nie mówią. Nie zadają pytań, nie chcą też, żeby zadawano im pytania – wtedy bowiem zaczynają kłamać, przy czym Kamen wydaje się dużo bardziej szczery i otwarty niż Avé. Osobliwy pomysł Konstantina Bojanova na swoiste antykino drogi może chwilami irytować, lecz w jego filmie tkwi zaskakująca siła pomagająca przyciągnąć uwagę widza i zbudować napięcie. Z pomocą dwojga zdolnych aktorów debiutujący reżyser udowadnia w „Avé”, że wbrew pozorom prawdziwym smakiem młodości jest często gorycz. [Piotr Guszkowski]
„Avé” to kino drogi docenione na Warszawskim Festiwalu Filmowym, które kinem drogi tak naprawdę nie jest. Kamen i Avé, dwoje nastolatków wyraźnie zagubionych we współczesnym świecie, wspólnie podróżuje autostopem przez Bułgarię. On jedzie na pogrzeb przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Ona chce odwiedzić chorą na raka babcię. Tak przynajmniej twierdzi. Poznają się przypadkowo, jednak dość szybko dziewczyna okazuje się dość uciążliwą towarzyszką podróży, a jej historia – czy wręcz przyjmowana tożsamość – zmienia się wraz z każdym kolejnym kierowcą i przemierzanymi kilometrami. Za oknami przelatują smutne bułgarskie krajobrazy. Bohaterowie gapią się w dal w milczeniu. Nie otwierają się ani przed sobą, ani przed widzami. Na zmianę przyciągają się i odpychają, nie pozwalają się za bardzo do siebie zbliżyć. Trudno powiedzieć też, czy zachodzi w nich jakaś wewnętrzna przemiana. Właściwie nic nie mówią. Nie zadają pytań, nie chcą też, żeby zadawano im pytania – wtedy bowiem zaczynają kłamać, przy czym Kamen wydaje się dużo bardziej szczery i otwarty niż Avé. Osobliwy pomysł Konstantina Bojanova na swoiste antykino drogi może chwilami irytować, lecz w jego filmie tkwi zaskakująca siła pomagająca przyciągnąć uwagę widza i zbudować napięcie. Z pomocą dwojga zdolnych aktorów debiutujący reżyser udowadnia w „Avé”, że wbrew pozorom prawdziwym smakiem młodości jest często gorycz. [Piotr Guszkowski]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz